Śmierci ciała lęka się każdy człowiek, śmierci duszy – niewielu. O śmierć ciała, która niewątpliwie kiedyś przybędzie, wszyscy się troszczą, aby nie przyszła, toteż o to się starają. Stara się człowiek, który ma umrzeć, aby nie umarł, a człowiek, który ma żyć wiecznie, nie stara się o to, aby nie grzeszył. A jeśli zabiega o to, żeby nie umarł, to daremnie się trudzi; o to się stara, aby jak najbardziej odwlec, a nie, żeby jej uniknąć. Jeżeli bowiem nie chce grzeszyć, to nie potrzebuje się trudzić, a żyć będzie na wieki. Obyśmy mogli pobudzić ludzi, a z nimi również i siebie nakłonić, abyśmy tak miłowali trwałe życie, jak ludzie kochają życie przemijające. Czego to człowiek nie czyni w niebezpieczeństwie utraty życia? Gdy miecz nad ich karkami zawiśnie, ludzie oddają wszystko, cokolwiek dla utrzymania życia zachowali. Któż natychmiast nie oddaje wszystkiego, aby go nie zabito? A może po oddaniu tego i tak zostanie zabity? Któż dla zachowania życia nie zgodzi się stracić to, z czego żył, przenosząc życie żebracze nad rychłą śmierć? Kto, gdyby mu powiedziano: odpłyń, abyś nie umarł, nie uczyniłby tego, aby śmierć odroczyć? Kto, gdyby mu powiedziano: pracuj, aby śmierci uniknąć, byłby leniwy? Natomiast łatwe rzeczy Bóg nakazuje, abyśmy żyli wiecznie, a o wypełnienie tego nie dbamy. Bóg nie mówi: strać wszystko, co masz, abyś żył przez krótki czas pracą zajęty, lecz: daj ubogiemu z tego, co posiadasz, abyś żył zawsze bez pracy bezpiecznie. Oskarżają nas miłośnicy doczesnego życia, którego właściwie nie mają, gdy chcą i jak długo chcą, a my się wzajemnie nie oskarżamy, iż jesteśmy tak leniwi, tak opieszali dla otrzymania wiecznego życia, które, jeśli zechcemy, będziemy mieli, gdy będziemy je posiadać, nie utracimy go; tę zaś śmierć, której się lękamy, choćbyśmy nie chcieli, mieć będziemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz